Piotr Rogucki. updated on 2 marca, 2019. Piotr Rogucki przyszedł na świat w Łodzi 5 maja 1978 roku. Jest polskim wokalistą, autorem tekstów i piosenek oraz aktorem. Jest członkiem zespołu Coma, wykonującego muzykę rockową, prowadząc również działalność artystyczną solową. Biografia i życiorys Piotra Roguckiego. Ciekawostki o I'm not afraid of your soul of your soul of your soul I'm not afraid of your soul of your soul of your soul I'm not afraid of your soul of your soul of your soul I'm Piotr Rogucki - Vademecum skauta - tekst piosenki, tłumaczenie piosenki i teledysk. Zobacz słowa utworu Vademecum skauta wraz z teledyskiem i tłumaczeniem. Cześć! Podszedłem po raz drugi do tej pięknej piosenki. Dajcie oczywiście znać jak wrażenia! Niedługo więcej coverów. Pozdro! Wiktor. Lista utworów z tekst piosenki z album LOKI – WIZJA DŹWIĘKU [2011] z Piotr Rogucki, włącznie z najlepsze utwory: I'm Not Afraid Of Your Soul - Witaminki - Znamy okładkę i listę piosenek - Polska Płyta / Polska Muzyka. 25 sierpnia 2022. Karaś/Rogucki zapowiadają nowy album. Znamy okładkę i listę piosenek. “Czułe Kontyngenty” to drugi album projektu KARAŚ/ROGUCKI. Kuba Karaś, Piotr Rogucki, Wiki Jakubowska oraz Kamil Kryszak stworzyli 12 kompozycji, które przenoszą do świata . Tekst piosenki: Jesteś różowy krem na cieście I byłbym Ciebie jadł O wiele częściej, o ile zechcesz... Jesteś jedyna w całym mieście, łaskawy zrządził los, Że chciałaś mieć mnie w domu na jesień. Jesteś o wiele lepszym wierszem, niż każdy, który ja Rzetelnie sklecę, chcąc Cię uchwycić w tekście. Pewne nie zawsze będzie pięknie, ucieknę w którąś noc, Lecz dopóki jestem nie broń mi, mała Wierzyć, że Cały świat Nie jest wart Nie jest... Nie broń mi, mała wierzyć, że... Cały świat Nie jest wart Ciebie! Nie broń mi mała wierzyć, że... Cały świat, Nie jest wart Ciebie! Nie broń mi mała wierzyć, że... Cały świat Nie jest Ciebie wart ... Nie jest Ciebie wart... Nie jest Ciebie wart... Nie jest Ciebie wart... Tłumaczenie: You are a pink icing on a cake, And I would eat you, More often. If you would only want. You are the only one in the whole city. Kind fate made, You want me, At your home for the fall. You are way better poem, Than any I could, Reliably write, Wanting to capture you in words. I am sure, it won't be always pretty I will run away some night, But until I am here, Don't forbid me babe, To believe that, The whole world, Is not worth, It's not... Don't forbid me babe, To believe that, The whole world, Is not worth, You! Jak najprzyjemniej rozpocząć nowy koncertowy rok? Koncertem z zaskoczenia i niejako z przypadku, którego nie planowało się z dużym wyprzedzeniem, ale który przyniósł mnóstwo radości. W czwartek, 27 lutego duet Karaś/Rogucki zagrał w poznańskiej Tamie. Koncert promował wydany dwa tygodnie temu debiutancki krążek duetu, Ostatni Bastion Romantyzmu. Co może wyjść z połączenia talentu Kuby Karasia z ekspresyjnością Piotra Roguckiego? Okazuje się, że coś naprawdę bardzo udanego. Nie żebym miała co do tego wątpliwości, ale przyznaję, że początkowo zignorowałam premierę tego albumu. Gdy już wreszcie postanowiłam sprawdzić, co wykombinował Karaś, okazało się, że Ostatni Bastion Romantyzmu to świetny krążek. Przebojowy, z niebanalnymi tekstami. Głupio byłoby więc przegapić szansę posłuchania tych jeszcze świeżych i nieogranych utworów na żywo. O samej płycie napiszę osobny tekst, choć odwrotna kolejność byłaby pewnie bardziej odpowiednia. Teraz chcę się jednak skupić na koncercie, bo to dla mnie doświadczenie wyjątkowe nie tylko dlatego, że miesiącami nie wyczekiwałam tego wydarzenia. Comę widziałam na żywo przynajmniej dwukrotnie. The Dumplings chyba tylko raz. Wszystko przy okazji festiwalowych bądź pseudofestiwalowych koncertów. Nigdy nie zdecydowałam się pójść na samodzielny koncert zespołu Coma czy The Dumplings, bo poza znajomością wybranych piosenek nie słucham ich muzyki. Solowy Piotr Rogucki jest mi zupełnie obcy. Z pełnym przekonaniem mogę więc powiedzieć, że gdyby duet Karaś/Rogucki nie został powołany do życia, nigdy aż tak blisko nie zetknęłabym się z muzycznym wcieleniem Roguckiego. Z Karasiem jest ciut inaczej, bo bardzo lubię płyty, które produkuje, więc wiem, na co go stać. Album Ostatni Bastion Romantyzmu w wersji koncertowej wypada jeszcze bardziej naturalnie niż w wersji albumowej. Koncert w klubie Tama był tak naprawdę jednym z pierwszych, jaki Panowie zagrali promując ten materiał. To widać, słychać i czuć. Brakuje im zgrania, brakuje im wyczucia siebie i pewnego mechanicznego powtarzania czynności, np. jeszcze nie wiedzą, kto ma opowiadać o jakiej piosence i kiedy ta opowieść dobiega końca. Jednocześnie te wszystkie bardzo naturalne elementy sprawiają, że ma się wrażenie, że na wcale nie tak dużej scenie stoi dwóch przyjaciół, którzy grają koncert dla licznie przybyłych znajomych. Mechaniczność i powtarzalność zachowań to cecha, którą nabywa się po tygodniach wspólnego grania, ale też element konieczny wielkich, stadionowych koncertów lub dużych koncertów w halach. Zwłaszcza, gdy na scenie ma się więcej niż pięciu muzyków, odpala się bajery a czasem wyskakuje ktoś z układem tanecznym. I choć wiem, że pod koniec trasy promującej Ostatni Bastion Romantyzmu Karaś/Rogucki będą rozumieć się na scenie lepiej niż teraz, to mam wielką nadzieję, że ta autentyczność i spontaniczność nie zniknie z ich koncertów. Bo występ w Tamie był pod tym względem jednym z najlepszych w wykonaniu polskich artystów, jakie widziałam w życiu. A trochę ich już widziałam. Bardzo cenię sobie kontakt z publicznością nie ograniczający się tylko do tego, żeby wspólnie klaskać albo opowiadać krępujące żarty. Myślę, że gdyby organizator powiedział Kubie i Piotrowi, że nie może (z jakiegoś powodu) postawić sceny i mają zagrać stojąc pomiędzy ludźmi, byliby najszczęśliwsi. To, że Rogucki jest bardzo ekspresyjny, czasem aż nadto i nie ma problemu z obcowaniem z fanami wiedziałam. Takie zachowanie to też w dużej mierze element jego drugiego zawodu, aktorstwa. Karaś natomiast był dla mnie chłopakiem schowanym ze swoimi instrumentami za instrumentami, które obsługiwał. Nadal poniekąd tak jest, ale chętnie opowiadał o kompozycjach, a nawet wykonując jeden z utworów z solowego dorobku Roguckiego usiadł metr, może dwa od publiczności. Podczas koncertu zagrano wszystkie dziesięć autorskich kompozycji zamieszczonych na albumie Ostatni Bastion Romantyzmu, cover utwór 1996, od którego tak naprawdę zaczęła się współpraca Karasia z Roguckim oraz wspomniany już wyżej singiel Piotra, Mała. Kolejności albumowej się nie trzymano, bo choć tematycznie album jest bardzo spójny (więcej napiszę o tym w recenzji), nie jest to płyta na tyle koncepcyjna, żeby istotnym było granie jej w albumowej kolejności. Skłamałabym pisząc, że fani reagowali najlepiej na te najbardziej żywe piosenki, czyli singiel Katrina czy Bolesne strzały w serce, bo Witaminy nie są ani trochę wolniejsze, nie wspominając już o Le petite mort. Na pewno pięknie wyszło im odśpiewanie a capella fragmentu utworu Kilka wspomnień, ale wydaje mi się, że wszyscy obecni w Tamie znali doskonale wszystkie jedenaście piosenek z płyty. Co mnie zaskoczyło, bo album ma zaledwie dwa tygodnie! Rok 2020 dopiero się rozpoczął i myślę, że dla duetu Karaś/Rogucki będzie to niezwykle pracowity czas. Wydali naprawdę dobrą płytę, nie narzekają na brak fanów, a na żywo już teraz, na początku tej koncertowej drogi, brzmią świetnie. W tym świetnym brzmieniu wspierają ich Kamil Kryszak na gitarze i Wiktoria Jakubowska na perkusji. Kamila możecie kojarzyć z zespołu Marceliny, a Wiktoria gra w zespole Ralpha Kamińskiego i Kasi Lins. Czy żałuje, że nie został elektrykiem i co myśli o byciu jurorem telewizyjnego talent show Piotr Rogucki bezkompromisowo o nowym albumie, jego inspiracjach i granicy, którą jest tylko wyobraźnia Zespół COMA / fot. materiały prasowe Bartłomiej Basiura: Aktor z zawodu i muzyk z wyboru czy na odwrót? Piotr Rogucki: Możesz sobie wybrać. Każdy z nas we współczesnym świecie, pomimo, że może być kompletnie nudnym człowiekiem – albo starej daty, albo próbuje znaleźć równowagę w życiu na przykład poprzez odizolowanie się od współczesnego świata – wykonuje mnóstwo różnych zawodów. Posługuje się przy tym wyspecjalizowanymi czynnościami. Nie jest tak, że można się czuć bardziej tym albo tym. Jesteśmy multi-tasking (ang. wielozadaniowi, przyp. aut.). Dopóki mój mózg jest do tego zdolny, dopóki czerpię inspirację artystyczną – czy poprzez czytanie książek, występowanie w spektaklach, czy śpiewania muzyki, ujmując to ogólnie, rockowej – dopóty czuję się spełnionym człowiekiem i nie muszę tego klasyfikować. Jeżeli ktoś ma taką potrzebę, musi to robić na własną rękę, ale ja nie zamierzam tego nikomu ułatwiać. Nie dlatego, że nie chcę, ale dlatego, że nie potrafię. Pierwsze koncerty promujące krążek „2005 YU55” już za Wami. Jak wrażenia? Piotr Rogucki: Jeszcze takie trochę niepewne, szczerze mówiąc. Warunki każdego klubu są inne, a my też mamy konkretne oczekiwania. Jeszcze ogrywamy na scenie ten nowy materiał. Publiczność też nie reaguje zbyt spontanicznie, bo to jest nowa płyta i sądzę, że jest to na tyle trudna płyta, że ludzie będą musieli się z nią oswajać przez jakieś pięć lat. Zrozumienie treści płyty to już inna kwestia, pewnie minie dziesięć lat. Część się obraziła, a niektórzy nawet nie boją się tego manifestować na koncertach, tak jak to było we Wrocławiu. Ale to są normalne odruchy. Krytycy muzyczni pochlebnie recenzują „2005 YU55”… Piotr Rogucki: W tym momencie nie mam potrzeby, aby czytać jakiekolwiek recenzje. Jesteśmy tak zaangażowani i mocno zdeklarowani na ten, stworzony przez nas materiał, że bez względu na to, co ludzie o tym mówią, wiemy co zrobiliśmy, wiemy dokąd to zmierza. Zakres tego jest dla nas przewidywalny. 2005 YU55 – planetoida klasy C z grupy Apolla. Odkryta w 2005, przeleciała w pobliżu Ziemi 9 listopada 2011 roku w odległości ok. 325 tys. kilometrów (mniej niż wynosi odległość Księżyca od Ziemi). Skąd pomysł na taką nazwę? Piotr Rogucki: To bardzo piękna nazwa. Dwa-tysiące-pięć YU pięćdziesiątpięć. Ta nazwa zawiera w sobie pytanie. Why you? Dlaczego ty? Jaka jest odpowiedź? Piotr Rogucki: Odpowiedź zawarta jest w tekstach. Nie mówię tutaj tylko o Adamie Polaku, głównym bohaterze opowieści. Mówię o wszystkich, którzy identyfikują się z jego losem. Wracamy do podstaw poprzez tworzenie koncept albumu, tak jak to było w przypadku Hipertrofii? Piotr Rogucki: Podstawą są nasze założenia. Jeśli już decydujemy się realizować dany materiał, to rzetelnie i konsekwentnie go tworzymy i tak było w tym przypadku przez ostatnie pięć lat. Po naszej stronie była naprawdę duża determinacja, żeby ten materiał skończyć. Dzisiaj gościcie z zespołem COMA w Kielcach. Dawno was tutaj nie było… Piotr Rogucki: Ostatni raz w Kielcach gościliśmy z zespołem COMA siedem lat temu. Szmat czasu. Bardzo się cieszę, że wracamy. Miasto się zmienia, zmieniają się również ludzie. Pamiętam jeszcze tamto studio, gdzie filary zasłaniały fanom widoczność, a strop był na wysokości dwóch metrów, że ciężko było się wyprostować. Będzie głośno? Piotr Rogucki: Zdecydowanie. COMA zawsze była głośna. To się nie zmienia. Jedyna różnica to wprowadzenie elementów elektroniki. Wspomniałeś kiedyś, że twój wizerunek sceniczny pozwala na odpowiednie obcowanie z publicznością. Pamiętam czasy, kiedy w ramach koncertów promujących pierwsze płyty zespołu COMA, przemawiała przez ciebie taka energia, że scena nie stanowiła żadnej granicy. Co się zmieniło? Piotr Rogucki: Wszystko się zmienia, dojrzewamy, starzejemy się. Spostrzegamy pewne rzeczy z innej perspektywy. Tamte czasy… (śmiech). Tak naprawdę, to co się najbardziej liczy, to szczerość. Robimy z chłopakami to w to co wierzymy. Poświęcamy się temu, bo wierzymy, że warto. To świadoma decyzja. Jeżeli coś jest szczere, to obroni się w każdej sytuacji. Czy zgodzisz się z twierdzeniem, że twoja solowa twórczość przenika się coraz bardziej z tym, co prezentuje COMA? Piotr Rogucki na XX. Przystanku Woodstock w 2014 r. / fot. Wikipedia/ Ralf Lotys Piotr Rogucki: Nie mogę się zgodzić. Zdecydowanie nie. Nowa płyta COMY to zupełnie coś nowego, nowatorskiego, nieporównywalnego, złożonego. Gdybym miał doszukiwać się jakichkolwiek podobieństw, to w aspekcie sfery lirycznej, można zauważyć pewne analogie w stosunku do mojej pierwszej płyty solowej „Loki – Wizja Dźwięku”, ale nawet to wydaje mi się interpretacją na wyrost. Jesteś bardzo aktywnym muzykiem. Marcelina, Cosovel, Within Temptation – to tylko przykłady formacji oraz muzyków, z którymi współpracowałeś przy tworzeniu kolejnych projektów. Reprezentują oni różne gatunki muzyczne. Czy jest dla Ciebie jeden właściwy, z którym asymilujesz się w sposób szczególny? Piotr Rogucki: Nie ma jednego właściwego gatunku, nie ograniczam się. Granicą jest tylko wyobraźnia. Jak dla mnie to jedyna słuszna granica. To tak jak z książkami. Są ludzie, którzy czytają wyłącznie określony gatunek, na przykład kryminały albo fantastykę, i po inne nigdy w życiu nie sięgną. Dla mnie nie istnieje żadne rozróżnienie, które działa na zasadzie, że jedno jest dobre, drugie złe. Co w takim razie czytasz? Piotr Rogucki: Bardzo różne rzeczy. Czasem sięgam po klasykę, z drugiej strony nie stronię od współczesnych pozycji. Ostatnio nie miałem zbyt wielu okazji, ale taki jest urok posiadania dwójki małych dzieci. Różnica wieku pomiędzy nimi to wyłączenie półtora roku, bardzo krótki okres, więc tak naprawdę trudno mówić tutaj o wysypianiu się. Wspomniałeś o dzieciach, więc pozwolę sobie zapytać o żonę. Jest twoim pierwszym recenzentem? Piotr Rogucki: Nie. (chwila ciszy.) Mówi tylko czy jej się coś podoba, czy nie. Nic więcej. Tak naprawdę nie ma osoby, którą mógłbym nazwać pierwszym recenzentem. Gdy angażuję się w projekt, powstaje pomysł, przechodzę do realizacji i tworzę wszystko zgodnie z zaplanowanym schematem, aby osiągnąć zamierzony efekt. Jeżeli bardzo w coś wierzysz i bardzo tego chcesz, skupiasz się na tym. Recenzje pojawiają się dopiero później. Ostatnio ukazała się nowa płyta Jana Borysewicza pod szyldem JAN BO. Gitarowe kompozycje zostały stworzone do tekstów Wojciecha Byrskiego. Wyjątkiem jest utwór wykonany przez ciebie – Bananowy dżem – który wyszedł spod Twojego pióra. Twoja szuflada jest wypełniona tekstami na każdą okazję? Piotr Rogucki: Tworzenie w moim przypadku to złożony proces, który trwa. Zanim cokolwiek napiszę, przygotowuję się, często przez miesiąc. W tym czasie inspiruję się, obserwuję, szukam bodźców, układam w głowie. W mojej szufladzie nie znajdziesz tekstów, są tworzone na bieżąco. Jak jest misja Piotra Roguckiego? Piotr Rogucki: Misja? Po prostu staram się cieszyć tym, co robię. Realizuję się. Poznaję w swoim życiu wielu niesamowitych ludzi. Wspaniałą przygodą okazało się wcielenie w rolę jurora w programie muzycznym w telewizji Polsat. Część z grup i muzyków, którzy występowali na scenie, mogę powiedzieć z pełnym przekonaniem, była lepsza ode mnie. Obcowanie z nimi było bardzo inspirujące. To było świetne i wartościowe doświadczenie. Czyli rozumiem, że nie żałujesz, że wziąłeś udział w Must Be The Music? Piotr Rogucki: Zdecydowanie nie. Drugą stroną medalu jest fakt, że Must Be The Music sprawiło, że stałem się bardziej rozpoznawalny, ale nie mam z tym problemu. Coraz częściej spotykam się z sytuacją, że ktoś zaczepia mnie na ulicy i pyta „czy ja pana skądś znam”. Ja wtedy odpowiadam: „nie wiem” (śmiech). Ostatnio skojarzono mnie z ojcem Mateuszem (śmiech). Witamy na oficjalnej stronie programu Must be the Music – Tylko Muzyka. #KONKURS !!! Zaobswrwuj nasz profil i dodaj na instagram screena tego zdjęcia z tagiem „zaobserwuj @tylkomuzyka „. Jak to zrobisz, to napisz w komentarzu gotowe. Każdemu polajkujemy wszystkie zdjęcia i zaobserwujemy. Ps. Zostania wybrana jedna osoba, której zdjęcie do damy na nasz profil. Powodzenia! Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Must be the Music (@tylkomuzyka) 28 Wrz, 2014 o 12:36 PDT Tak trochę z innej beczki… Żałujesz, że nie zostałeś elektrykiem? Piotr Rogucki: Tak naprawdę nigdy nim nie byłem. Kumple z technikum elektrycznego, z tego co wiem, poukładali sobie życie, pracują gdzieś przy tworzeniu większych instalacji. Kiedy chodziłem do technikum, praca elektryka sprowadzała się do naprawiania pralek i lodówek. To nie było moje powołanie. Wywodzę się z rodziny robotniczej, ale zawsze ciągnęło mnie w inną stronę, spełniałem się artystycznie. Rodzina tak naprawdę nie miała innego wyjścia jak po prostu zaakceptować ten wybór. Będzie dobrze? Piotr Rogucki: Jest dobrze. Zespół COMA / fot. materiały prasowe Dzięki za rozmowę. Powodzenia na kolejnych przystankach trasy koncertowej! Bartłomiej Basiura Wywiad przeprowadzono 28 października 2016 roku, w trakcie trasy koncertowej promującej najnowszą płytę zespołu COMA „2005 YU55”, przed koncertem w Grand Music Center w Kielcach. Najbliższe koncerty w ramach trasy promującej album „2005 YU55”: Warszawa „STODOŁA” | Katowice „MEGACLUB” | – Rzeszów „LIFE HOUSE” | – Lublin „KLUB 30” | – Szczecin „SŁOWIANIN”| – Toruń „OD NOWA” | – BIAŁYSTOK „GWINT” | Finał trasy: Łódź „WYTWÓRNIA” Piotr Rogucki (ur. 5 maja 1978 w Łodzi), wokalista, autor piosenek, a także aktor. Frontman zespołu COMA oraz autor solowych albumów „Loki – Wizja dźwięku”, „95-2003” oraz „ Śliwa”. Jeden z najbardziej charyzmatycznych twórców na polskiej scenie muzycznej. Juror programu „Must be the Music” w latach 2013-2016. Prywatnie kochany mąż i szczęśliwy ojciec. W 102 odcinku Milionerów pojawiło się ciekawe, muzyczne pytanie. Jak brzmiała na nie odpowiedź? Dowiedzcie się na Milionerzy to program prowadzony przez Huberta Urbańskiego, który cieszy się dużą popularnością. Widzowie uwielbiają go nie tylko ze względu na wielkie emocje. W 102 odcinku programu pojawiło się ciekawe pytanie, które wzbudziło wiele problemów młodemu uczestnikowi. Brzmiało ono: W piosence Mała Piostr Rogucki śpiewa ''Jesteś różowy... Do wyboru miał cztery możliwości: A) mus malinowy'' B) krem na cieście'' C) pasek'' D) tłusty bobasek''. Ile cyferblatów jest na wieży zegarowej londyńskiego Big Bena? Odpowiedź na pytanie z Milionerów Odpowiedź na pytanie warta była 40 tysiecy! Uczestnik zdecydował się na użycie dwóch kół ratunkowych: telefonu do przyjaciela i 50:50. Do wyboru pozostały mu odpowiedzi A) mus malinowy i B) krem na cieście. Zdecydował się zaznaczyć opcję A. Był to niestety zły wybór. Poprawną odpowiedzią było B) krem na cieście. Dziękujemy za wysłanie interpretacji Nasi najlepsi redaktorzy przejrzą jej treść, gdy tylko będzie to możliwe. Status swojej interpretacji możesz obserwować na stronie swojego profilu. Dodaj interpretację Jeśli wiesz o czym śpiewa wykonawca, potrafisz czytać "między wierszami" i znasz historię tego utworu, możesz dodać interpretację tekstu. Po sprawdzeniu przez naszych redaktorów, dodamy ją jako oficjalną interpretację utworu! Wyślij Niestety coś poszło nie tak, spróbuj później. Treść interpretacji musi być wypełniona. "La Petite Mort" to utwór pochodzący z debiutanckiego albumu studyjnego duetu KARAŚ/ROGUCKI (Kuba Karaś - The Dumplings i Piotr Rogucki - COMA). Wydawnictwo zatytułowane "OSTATNI BASTION ROMANTYZMU" miało swoją premierę 14 lutego 2020 roku. "La Petite Mort" to opowieść społeczeństwie ponowoczesnym, ale także ciągłym niepokoju i świadomości nieuchronnego końca. Za tekst odpowiedzialny jest Piotr Rogucki, natomiast za całą produkcję "OSTATNIEGO BASTIONU ROMANTYZMU" odpowiada Kuba Karaś. Jak twierdzą sami Artyści, album zawiera utwory, które opisują jako erotyki motoryzacyjno-katastroficzne opowiadające o uczuciach w epoce końca cywilizacji. Utwór odwołuje się do procesu imigracji i problemów związanych z jej akceptacją, ale w szerszej perspektywie mowa tu także o samej ludzkości i człowieku w rozumieniu gatunku, który mimo swojego relatywnie krótkiego istnienia spowodował nieporównywalne zniszczenie planety, jak chociażby "Kolejne fale upałów" (globalne ocieplenie). Człowiek pokazany w utworze przechodzi przez świat jak ogień, krótko i szybko lecz siejąc ogromne i nieodwracalne spustoszenie. Tak na temat całego albumu wypowiadał się Kuba Karaś: "'OSTATNI BASTION ROMANTYZMU' to dla mnie wyjątkowa płyta. Współpraca z Piotrem nad tym albumem trwała ponad rok (najdłużej w moim życiu). Nagrywaliśmy w różnych miejscach i porach roku. Przy kreowaniu własnego brzmienia i pisaniu piosenek pomagał nam też Kamil Kryszak. Mnogość muzycznych eksperymentów z różnymi efektami, ale też instrumentarium była często zainspirowana podróżami po różnych rejonach świata. Nie mogę doczekać się zaprezentowania tych utworów na żywo, mamy świetny skład i zależy nam na pokazaniu prawdziwego show, aby te utwory wybrzmiały na 150%." Piotr Rogucki mówił natomiast: "'OSTATNI BASTION ROMANTYZMU' to płyta z koncepcją, opowiadamy o miłości, ale staramy się nie robić tego w banalny sposób, jeden do jednego. Słychać tu strach za plecami. To nasza opowieść o miłości w czasach zarazy. Scenografią do rozmyślań są katastrofy drogowe, ciasnota miasta, strach przed zagładą cywilizacji, samotność w sieci, zagrożenia płynące z nieludzkiej polityki, czy klęski żywiołowe i na tym tle prawdziwe uczucie. Na ile jest możliwa miłość w takich warunkach? A może jedynie miłość jest sposobem na naprawę świata? Bo to, że nasz świat wymaga naprawy, to już nie jest tylko wrażenie malkontentów, ale wspólny niepokój wszystkich wrażliwych i świadomych ludzi. Muzycznie poszliśmy za instynktem świeżej energii spotkania, mieszając sporo emocji z bitami tanecznymi, grubym basem i dużą ilością melodii opartych na eksperymentalnym brzmieniu gitar i syntezatorów." Wyślij Niestety coś poszło nie tak, spróbuj później. Treść poprawki musi być wypełniona. Dziękujemy za wysłanie poprawki.

piotr rogucki piosenka mała tekst