Kolorowanki panda. Misie Panda są to piękne, dziko żyjące czarno-białe zwierzęta zamieszkujące lasy bambusowe, znajdujące się w środkowo-południowych Chinach. Mimo, że pandy należą do grupy drapieżników to zdecydowanie wolą odżywiać się pędami roślin bambusa oraz liśćmi, nie pogardzą również rybami i małymi gryzoniami. Pracami związanymi z tworzeniem ośrodka kieruje Rezerwat Pand Wielkich w Wolong, jeden z pierwszych w Chinach. Obecnie w chińskich ośrodkach reprodukcyjnych żyje 239 pand wyhodowanych w niewoli. Największe to Wolong, gdzie mieszka 130 zwierząt, i Chengdu (stolica prowincji Syczuan), gdzie mieszka 67 pand. Panda wielka jest jednym z Do najbliższych obchodów Dnia Pandy zostało 110 dni, czyli 3 miesiące i 19 dni. W 2024 roku Dzień Pandy przypada na 16 marca (sobota). Dzień Pandy jest obchodzony corocznie 16 marca i jest poświecony pandzie wielkiej. Panda wielka, zwana czasem niedźwiedziem babmbusowym lub po prostu pandą to ssak zamieszkujący lasy bambusowe w Chinach. Top 9 atrakcji, które po prostu trzeba odwiedzić w Chinach. Uwielbiacie kulturę ze Wschodu i uczycie się języka chińskiego? Dziś wasze święto! Przygotowaliśmy dla was zestawienie 9 najciekawszych, najbardziej spektakularnych atrakcji, które warto zobaczyć chociaż raz w swoim życiu. Turystyczna mapa Chin obfituje w wyjątkowe Antropologia polityczna: dyplomacja chińskiej pandy jako strategia w stosunkach zagranicznych Wyświetleń: 19,633 Dyplomacja Panda, najsłodsza i najdelikatniejsza strategia dyplomatyczna jaką kiedykolwiek widziałeś, to praktyka, którą Chiny wysyłają do innych krajów pandy wielkie z nadzieją na zbudowanie zdrowych, przyjaznych i Pandę kupicie tutaj - https://bit.ly/3klBPii 🐾👉 Z kodem BRODATYGEEK 15 % rabatu na stronie RARECRAFT.PL - https://bit.ly/3T8rXES👉 BRODATY SKLEP - http://b . Szczególną rzadkością są też pandzie bliźniaki - tymczasem w Wolong w ostatnich dniach odnotowano aż dwa takie przypadki. Wcześniej także w pekińskim zoo panda Lele urodziła dwójkę małych. Odmówiła jednak wychowania dzieci, które zostały odłączone od matki i opiekuje się nimi suka. W ChinachW chińskim rezerwacie pandy wielkiej w Wolong w Syczuanie w ostatnich dniach urodziło się aż sześcioro małych. Tak duża liczba urodzeń jest niespotykana - pandy, znajdujące się na liście zagrożonych gatunków świata, rozmnażają się bardzo wolno. Syczuański rezerwat pandy wielkiej, obejmujący 200 tysięcy hektarów lasów bambusowych, został stworzony w 1963 r. Góry Syczuanu, a także sąsiednich prowincji Gansu i Szansi stanowią jedyną naturalną ostoję pand. Od utworzenia rezerwatu urodziło się w nim 45 małych pand, 32 z nich przeżyły. Chińscy naukowcy w ostatnich latach zaczęli stosować również sztuczne zapłodnienie. Na wolności żyje obecnie nie więcej niż około tysiąca pand wielkich. (PAP) Rezerwaty pandy wielkiej w Syczuanie – historia Panda wielka zamieszkiwała niegdyś terytorium południowo-wschodnich Chin, Wietnamu i Birmy. Przez stulecia jej środowisko stopniowo kurczyło się przez rozwój cywilizacji, a także polowania na te zwierzęta dla futra. Najbardziej krytyczny okazał się XX wiek, w którym drastyczne ograniczenie populacji zostało wywołane przez rozwój przemysłu oraz brak właściwej ochrony pand ze strony rządu, zwłaszcza w czasach chińskiej rewolucji kulturalnej. Potrzebę wdrożenia starań mających na celu uchronienie pandy wielkiej przed wyginięciem dostrzeżono dopiero w ostatnich dekadach XX wieku. Wówczas na terenie południowej Azji zaczęły powstawać pierwsze rezerwaty pand. Dużym problemem, jakiemu stawić czoła musieli pracownicy tych ośrodków, okazała się niechęć pand do spółkowania w niewoli – w Tajlandii posunięto się nawet do... wyświetlania pandom filmów z kopulującymi osobnikami! Ostatecznie udało się opracować program zwiększenia płodności pand w niewoli. W tym celu wykorzystano technikę sztucznego zapładniania, także z użyciem zamrożonego wcześniej nasienia, by zapewnić różnorodność genów w obrębie gatunku. Największe sukcesy na tym polu osiągano w Syczuanie, gdzie na przełomie XX i XXI wieku otwarto szereg rezerwatów pandy wielkiej. Rezerwaty pandy wielkiej w Syczuanie – najważniejsze informacje Na terenie Syczuanu znajduje się łącznie 7 rezerwatów i 9 parków krajobrazowych, w których żyje około 30 proc. wszystkich pand na świecie. Obiekty te są udostępnione do zwiedzania. Planując swoją wizytę, warto jednak pamiętać, że pandy śpią przez większość dnia z wyjątkiem porannego karmienia, gdy są najbardziej aktywne. Ten fakt uwzględniają specjalne wycieczki, które można wykupić w różnych miastach prowincji. Warto wiedzieć, że na tych obszarach o łącznej powierzchni ponad 9 tysięcy km² żyją także inne rzadkie gatunki roślin i zwierząt. Do najrzadszych spośród nich należy panda czerwona, irbis śnieżny oraz pantera mglista. Rezerwaty w Syczuanie uważa się także za najbogatsze pod względem roślinności obszary spoza strefy tropikalnej. Ocenia się, że występuje tam od 5 do 6 tysięcy różnych gatunków roślin. Daocheng (Syczuan) Rezerwaty pandy wielkiej w Syczuanie – ciekawostki Pandy są tak ściśle chronione w Chinach, że nie sprzedaje się ich do zoo spoza kraju. Jedyną możliwością jest dzierżawa na okres 10 lat, wiążąca się między innymi z koniecznością uiszczania rocznej opłaty w wysokości miliona dolarów. Niektórzy ekolodzy wskazują, że tak szeroko zakrojone wysiłki w kierunku rozmnażania pand mijają się z celem, zwłaszcza że odbywają się kosztem innych gatunków i środowisk, na które nie starcza już funduszy. Galeria zdjęć: Fot.: Slajd: 1/10 Zobacz więcej miniatur Dzikie zwierzęta Azji Panda wielka Gdzie obserwować: Rezerwat Wolong, Syczuan, CHINY Poza zoo pandę wielką spotkamy w górskich rejonach trzech chińskich prowincji: Syczuanu, Gansu i Shaanx. Najsłynniejszym miejscem, gdzie można podejrzeć te zagrożone ssaki jest Park Narodowy Wolong w Syczuanie. Jest on połączeniem rezerwatu i ośrodka badawczego, w którym prowadzona jest również hodowla pandy wielkiej. Moim celem w Syczuanie była święta góra Emei i rezerwat pandy wielkiej. I najlepsze w Chinach, odrętwiająco pikantne jedzenie. Kiedyś obejrzałem dokument o niejakim Wang Antingu, który w swoim małym domu przy ul. Wufu 23 w Chengdu zgromadził dwie tony pamiątek po przewodniczącym Mao. Bardzo chciałem je zobaczyć i dlatego pojechałem pierwszy raz do Syczuanu. Jednak na wielkim placu Tianfu z pomnikiem Mao, któremu klaszczą fontanny, pojawiły się pierwsze znaki, że coś jest nie tak. Policjanci pytani o Wanga odwracali głowy, udając, że nie rozumieją. Napotkani ludzie powtarzali si i pokazywali znak w górę. Kiedy dotarłem przed parterowy domek, drzwi były zamknięte. Wreszcie do mnie dotarło, że pan Wang zmarł, a si to przecież śmierć. Kolekcjoner odszedł tuż przed moim przybyciem. Jego zwłoki zabrał syn, nie wiadomo, gdzie je pochował ani co się stało z pamiątkami. Wyciszyła się też we mnie ciekawość do Mao, ale pozostała fascynacja Syczuanem. Pielgrzymka na wschód słońca Emei Shan w południowej części prowincji jest jedną z czterech chińskich świętych gór buddyzmu. Wznosi się na wysokość 3099 m. Żeby wspiąć się na jej złoty szczyt ponad chmurami, potrzeba zarezerwować dwa dni. Warto, zwłaszcza jeśli ma się ochotę obserwować, jak wschodzi i zachodzi słońce, a jest to widok olśniewający. Kolejny dzień zajmuje zejście. Do pokonania są tysiące schodów wykutych w kamieniu albo ułożonych z betonowych kloców. Szlaki prowadzą w górę, w dół, momentami ma się wrażenie, że zdają się nie mieć końca. Wysiłek opłacony jest jednak wspaniałą scenerią tysiącletnich drzew, szemrzącymi strumieniami, wodospadami, łukowatymi mostkami. Na zboczach góry są liczne stare świątynie i klasztory buddyjskie, ale celem jest szczyt, gdzie już w I w. mnisi postawili pierwszą w Chinach świątynię buddyjską. Przez niemal dwa tysiące lat był to kierunek duchowych pielgrzymek, dziś miejsce stało się też popularną atrakcją turystyczną. Drogę na górę można więc pokonać także busem, kolejką linową bądź w… lektyce. Tak zielonych Chin jak na Emei Shan nie widziałem wcześniej. Święte góry w Kotlinie Syczuańskiej porastają bambusowe lasy, po drzewach skaczą makaki tybetańskie, które co rusz wskakują na turystów i próbują dobrać się do ich plecaków z prowiantem. Na wszelki wypadek dobrze jest mieć solidny kij bambusowy (sprzedają go po trasie za juana), a przewodniki radzą też stanąć w rozkroku i krzyczeć ile tchu. To ponoć działa na makaki. Nie próbowałem walczyć z małpami, poddałem się i oddałem im swoje jedzenie. Trasa jest malownicza, Chińczycy cenią Emei za dziewiczą przyrodę. Górę porasta wiele nigdzie indziej niespotykanych okazów orchidei, rododendronów, kamelii. Przy świątyniach rosną nanmu, które wydają się wysokie aż do nieba. To z ich pni powstają kolumny podpierające tutejsze dachy klasztorów. Są i niewystępujące już nigdzie naturalnie miłorzęby, które tutaj przetrwały dzięki mnichom. Sadzili je w przyklasztornych ogrodach jako rośliny lecznicze. Ich owoce hamują ponoć pożądanie seksualne. Wypatrujcie też dzikich róż, które mnisi „udomowili” i tak trafiły one do Europy. Odnajdując w sobie miłośnika roślin, ledwo zdążyłem przed zmrokiem do swojej bazy, świątyni Hongchun położonej na wysokości ok. 1120 m Następnego dnia jeszcze przed wschodem słońca byłem już na szlaku. Kij za juana przydał się jako podpórka – wędrówka w górę jest bowiem naprawdę wyczerpująca. Kolejny nocleg także zamierzałem spędzić w starym klasztorze, ale niestety nie było miejsc i nocowałem w tanim hotelu. O poranku stanąłem ponad chmurami na złotym szczycie. Ziemia i niebo miały ten sam ciemnofioletowy kolor, chmury z każdą chwilą stawały się coraz jaśniejsze, różowe. W dalszej kolejności pojawił się fioletowy łuk, później granatowo-różowe półkole. Tak nad Syczuanem wzeszło słońce. Syczuan słynie ze świętych gór takich jak Emei Shan, która razem z gigantycznym, ponad 70-metrowym posągiem Wielkiego Buddy z pobliskiego Leshanu znalazły się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Jest też Jiuzhai Gou, jeden z najbardziej malowniczych rezerwatów w Chinach ze stoma błękitnymi jeziorami, o których legenda mówi, że to okruchy rozbitego lustra tybetańskiej bogini Semo. Syczuan to także Bifengxia, największy na świecie naturalny rezerwat dla pand w mieście Ya’An, niecałe dwie godziny jazdy autobusem od Chengdu. Ginący świat pand W tej zielonej oazie stworzono dom dla 20 zwierząt. Niektóre z nich przeżyły wielkie trzęsienie ziemi w 2008 r. Bifengxia ocalała w przeciwieństwie do Narodowego Rezerwatu Przyrody Wolong, który gdy zatrzęsła się ziemia, w jednej chwili zamienił się w grobowiec dla kilkunastu pand. Dla naukowców zajmujących się reprodukcją zagrożonego gatunku, żyjącego na wolności tylko w Chinach, był to ogromny cios. Nic więc dziwnego, że pandzie o imieniu Guo Guo, która po kataklizmie trafiła do ośrodka w 119. dniu ciąży, cały kraj kibicował, by doczekała szczęśliwego rozwiązania. Guo Guo urodziła dwoje dzieci. Prof. Zhi Lu, biolożka z Uniwersytetu Pekińskiego, wspomina, że było to ogromne wydarzenie. Lu zajmuje się ochroną zagrożonych gatunków, irbisów czy tybetańskiego niedźwiedzia brunatnego. I jest chińskim autorytetem w sprawach pand. Napisała o nich kilka książek, ale też reportaże dla chińskiego National Geographic. Wie, w jakich warunkach powinny żyć pandy, by mogły się rozmnażać, i dlaczego jest z tym taki problem. – Wystarczą im lasy bambusowe i spokój. Wtedy będzie ich coraz więcej. Niestety w Chinach bardzo ograniczono im życie – na wolności występują jedynie w trzech prowincjach, a wiele lat temu można je było spotkać w całym kraju. Przez wycinkę lasów, ale też kłusownictwo, pandy znalazły się na granicy wymarcia. I chociaż dzisiaj jest już zdecydowanie lepiej, bo rośnie populacja pand żyjących na wolności, to wciąż trzeba uczyć ludzi, czego nie powinno się robić, by nie niszczyć ich siedlisk – podkreśla Zhi Lu. W ośrodku Bifengxia jestem w porze karmienia. Wtedy pandy są najbardziej aktywne. Po solidnej porcji pędów bambusa (dziennie zjadają nawet 25 kg) rozkładają się leniwie i czekają na kolację. Obserwuję małe, które tak chętnie pokazują telewizje na świecie. W ośrodku były akurat cztery puszyste kulki, które zaledwie dwa miesiące wcześniej przyszły na świat. Nie opiekują się nimi matki, lecz wolontariusze. Karmią, wyczesują i tulą, by te „dobra narodowe”, jak piszą o nich chińskie gazety, nie zdechły z braku ciepła i matczynego dotyku. Pandy już tak mają, że zawsze wychowują tylko jedno małe, resztę porzucając. I pewnie nie pomoże im reedukacja serwowana przez ludzkich opiekunów. Chińczycy puszczają im na wybiegach filmy o tym, jak matki powinny zajmować się dziećmi. Nie znam się na psychologii zwierząt, nie wiem, czy jest to rodzaj show dla turystów, czy może jednak opiekunowie pand wiedzą dobrze, co zrobić, by ich było coraz więcej. Pikantna uczta Ma la. To ważne słowo w życiu Chińczyków z Syczuanu. Towarzyszy im od rana do zmierzchu w malutkich barach rozstawianych na ulicach, serwujących szaszłyki z węglowych grilli i w eleganckich restauracjach na ul. Tongzilin, na którą mieszkańcy Chengdu, stolicy regionu, mówią z dumą „Europejska”. Tam przychodzi się zjeść wyborne dania wychodzące spod ręki mistrzów kuchni szkolonych na powołanym 30 lat temu Syczuańskim Wyższym Instytucie Kulinarnym, który z błogosławieństwem partii ma za zadanie kultywować chińskie tradycje kulinarne. Ma to „mrowienie”, la oznacza „ostry”. Na ten odrętwiająco pikantny smak „pracują” pieprz syczuański, pasta chili-fasolowa, sól, cukier i wino ryżowe. Bez tego i wielu innych smaków, np. kwaśno-ostrego (suan la), pachnącego rybą (yu xiang), w którym zresztą są tylko imbir, czosnek, pasta paprykowa, cebula, sos sojowy, czerwony ocet i sól, nie byłoby kuchni syczuańskiej. W ogóle trudno byłoby mówić o kuchni chińskiej. W Syczuanie je się naprawdę bardzo ostro. Nie ma mowy o potrawach bez ostrej papryki chili, którą do Chin przywieźli w XVI w. z Ameryki portugalscy kupcy, bez cebuli, czosnku, imbiru i syczuańskiego pieprzu. Dlatego gdy od kelnera usłyszycie la, bądźcie przygotowani, że zdrętwieją wam usta i języki jak po znieczuleniu u dentysty. W Chengdu próbowałem jedzenia na uroczej ul. Jinli, obok świątyni Wuhou, niedaleko kwartału tybetańskiego. Jadało się na niej blisko dwa tysiące lat temu, w czasach dynastii Qin i Han i epoce Trzech Królestw. Jada się i dziś. Pełno tu restauracyjek, budek z jedzeniem, urokliwych herbaciarni w cieniu wielkich drzew. Jako wszystkożerca wybrałem syczuańską specjalność, jaką jest mapo doufu, tłumaczone jako tofu ospowatej staruszki, czyli mielone mięso, tofu i chili w wywarze z imbiru. Pewien Chińczyk wytłumaczy mi, że pikantne jedzenie ma im pomóc przetrwać wilgotny i duszny klimat i przywrócić zachwianą przez niego równowagę jin-jang. – W Chengdu wszędzie zjesz dobrze – zapewnił mnie Zhang Qinglhong, sąsiad właściciela taniego hostelu w jednym z luksusowych apartamentowców na strzeżonym osiedlu. Właściciela, Chińczyka Toby’ego, nie było. Wyjechał do Tajlandii. Zostawił mi jednak karteczkę, że jego rodzice znają tylko chiński i pod jego nieobecność mogę zamieszkać w jego pokoju. Bomba. Wynająłem u niego w domu namiot ustawiony pośrodku salonu w hostelu. To była najtańsza opcja, ale namiot zabrał do Tajlandii. Zapowiadało się więc dobrze. Do tego Qinglhong został moim tłumaczem. A wieczorem razem ze swoją żoną i rodzicami zabrał mnie do knajpki po sąsiedzku. Cztery stoliki, dwie lodówki, rozklekotany klimatyzator. Przy każdej ławeczce wiaderka na resztki po jedzeniu. Menu nie było wyszukane, jak zresztą wszystko wokół. Na długie wykałaczki młoda Chinka nadziewała kawałki kurczaka, wieprzowiny, ryb, owoców morza, a do tego plastry ziemniaków, grzybów i pędy bambusa. Na talerzyk wysypywała chili, by mięso, po wyjęciu z ostrego oleju, dodatkowo wzmocnić. Chińczycy kilka razy pytali, czy na pewno lubię la. Potwierdzająco kiwałem głową, choć łzy płynęły mi po policzkach. Ale ja naprawdę lubię odrętwiająco pikantny smak Syczuanu. INFORMACJE PRAKTYCZNE Pogoda: Syczuan dzieli się na trzy regiony: południowo-zachodni, północno-zachodni i wschodni z Chengdu. W tym ostatnim pogodę porównuje się do aury Londynu, bo często jest pochmurno i mglisto; najlepiej jechać wiosną lub wczesną jesienią, gdy temperatura wynosi ok. 26°C, pora deszczowa trwa od maja do września. Na północy jest długa zima, lato nie należy do ciepłych, ale za to jest bardzo słonecznie – 2,5 tys. godzin słońca w ciągu roku. W górach na południowym zachodzie pogoda zależy od wysokości. n W dolinach od października do kwietnia jest pora sucha. Wiza i waluta: Jeśli wybieramy się do Chin na dłużej, musimy mieć wizę turystyczną, którą wyrobić trzeba w Ambasadzie Chin w Warszawie, Walutą jest juan; 1 RMB = ok. 60 gr. Dojazd: Z Polski do Chin z przesiadką w Finlandii najwięcej połączeń oferują linie lotnicze Finnair. Do Helsinek można polecieć z Warszawy, Krakowa i Gdańska i dalej do Chongqingu, Pekinu, Szanghaju i Xi’anu. Ceny biletów zaczynają się od 1900 zł, Z Chongqingu do Chengdu najprościej dojechać pociągiem. Podróż trwa 2,5 godz. Bilet w drugiej klasie kosztuje 96 juanów, czyli ok. 50 zł. Po Chengdu najtaniej poruszać się metrem i autobusami (bilety od 1 zł), ale tanie są również taksówki. Nocleg: Najtaniej w hostelach, gdzie ceny za łóżko zaczynają się od 25 zł. Polecam Toby Flags International Youth Hostel w pobliżu stacji metra Tongzilin. To przestronne mieszkanie z kuchnią, łazienką i szybkim internetem. Nocleg na kanapie w salonie kosztuje 120 zł za tydzień, a pokój jednoosobowy na 7 dni ok. 400 zł. Jedzenie: W ulicznych barach za obiad, czyli np. siedem szaszłyków i butelkę piwa, zapłacicie ok. 7–9 zł. W restauracjach jest drożej. Kolacja może kosztować ok. 100 juanów od osoby, czyli ok. 60 zł. Zakupy: Chengdu to zakupowy raj. Na każdej ulicy znajdziecie sklepy z ubraniami czy herbatą i słodyczami, jak ciastka ryżowe. Warto przywieźć przyprawy kupione np. w jednej z budek na ul. Jinli oraz jedwabne piżamy i kołdry, a także np. bambusowe naczynia. Najwięcej sklepów jest przy ul. Chunxi. Archive for the rezerwat pand w Chengdu Tag Oko w oko z pandą Posted by paczkiwpodrozy on paź 06, 2012 Chiny, Podróż • Tags: Chengdu, Chiny, panda mała, panda wielka, pandy w Chinach, podróż po Chinach, rezerwat pand w Chengdu, Syczuan, zagrożony gatunek • Comment feed RSS - Read this post Przed ostatnie kilka lat Syczuan ogarnęła pandzia euforia. Hitem sezonu są czapeczki z daszkiem z pandzimi uszkami, pandzie „futerka” i nakładki na telefony w kształcie pandy, nie mówiąc o wszechobecnych pluszakach, czy koszulkach. Każda chińska turystka w Syczuanie nosi coś pandziego, bo tak dyktuje moda. Jedziemy więc autobusem do Chengdu – pandziej stolicy, z kilkunastoma […] Witaj na naszym blogu! Jesteśmy Kasia i Marcin! W czerwcu 2012 roku wyruszyliśmy w roczną podróż dookoła świata, z której wróciliśmy po prawie 4 latach w drodze! Podróżowaliśmy przez Azję, Australię i obie Ameryki, a blog ten jest zbiorem naszych przeżyć i doświadczeń, które mamy nadzieję zainspirują Cię do wyruszenia we własną podróż życia! dowiedz się więcej --> Polub nas na facebooku! Nie przegap żadnego wpisu! Konkurs na Blog Roku 2012 Konkurs Travelery 2013 Nominacja w kategorii BLOG TRAVELEROWCA Sponsorzy Patroni medialni

rezerwat pandy wielkiej w syczuanie